Pijana Pani Prokurator


A propos przypadków i prokuratorów. Dostałem kiedyś cynk, od takich młodziaków z CB radia, którzy dla sportu tzw. służby podsłuchują, że drogówka zatrzymała zalaną w trupa panią prokurator, jak pod dom zajeżdżała. A skąd wiedzieli?

Na parkingu pod marketem policja urządziła zasadzkę na złodziei samochodów. I siedzą sobie operacyjni[1] w zakamuflowanym aucie, a tu kobita fordem ka, ładuje się centralnie w inne zaparkowane prawidłowo auto. Chciała odjechać, nie wysiadając nawet, ale właściciel tego stukniętego właśnie wracał, i jakoś ją zatrzymał. Policjanci, przecierali oczy ze zdumienia, jak kobieta prawie wypadła z auta. Z daleka było widać, że trzeźwa nie jest. Ale jakoś dogadała się z drugim kierowcą, po oględzinach uszkodzeń jego auta, jakieś banknoty przeszły z rąk do rąk. I odjechała. A siedzący w zasadzce tajniacy nie mogli się ujawnić, więc przekazali tylko markę, i numery rejestracyjne, do drogówki. Ustalono adres właściciela, i wysłano tam radiowóz. Bo gdzie kobieta z zakupami może pojechać? Zwłaszcza pijana? Do domu.

Długo nie czekali. Zatrzymano małego pijanego forda. I tu zaczęły się schody. Najpierw prowadząca zabarykadowała się w aucie, i za nic nie chciała wysiąść. Próbowała gdzieś dzwonić, ale jakoś jej to nie wychodziło. Po groźbach policjantów, że wybija szybę, i na widok gromadzących się coraz liczniej sąsiadów, kobieta wysiadła, i próbowała uciec do domu, ale napotkała przeszkodę w postaci dziurki od klucza w furtce. Otwarcie tejże było ponad jej siły.

Policjanci zaprosili ją grzecznie na tylną kanapę radiowozu, ale ona zmieniła taktykę, przechodząc do natarcia. Wykrzykiwała, że jest prokuratorem, że ich zwolni, ale kto by tam pijanej słuchał. Zastosowano środki przymusu bezpośredniego, i usadzono wierzgającą, drapiącą delikwentkę w środku, i zatrzaśnięto drzwiczki. A tam od środka klamki nie działają.

Podobno podczas jazdy na komendę, odbywały się dantejskie sceny w środku. Wrzaski, groźby, próby zdemolowania wnętrza, zakończone, zdjęciem majtek i nasikaniem na podłogę samochodu. Ze złości.

Ja do tej historii dołączyłem dopiero pod szpitalem, gdzie przewieziono, panią prokurator na badanie krwi, bo nie chciała dmuchać w alkomat. Wtedy jeszcze nie było pewności, czy to faktycznie przedstawicielka wymiaru sprawiedliwości, bo nie chciała pokazać żadnych dokumentów, a żadnych w torebce nie było. Były schowane za stanikiem.

Razem z kolegą czailiśmy się za szklanymi drzwiami izby przyjęć, czekając na dobry moment do zdjęcia, chowając aparaty za pazuchą. Widzieliśmy jak na dłoni, jak czterech dorosłych facetów próbuje okiełznać szamoczącą się kobietę, i pobrać jej krew. Dopiero za trzecim czy czwartym się udało.

Zobaczył mnie znajomy, który miał tam akurat dyżur, i zamiast cicho siedzieć, i odebrać telefon ode mnie, to wskazał mnie palcem, i krzyknął: „ A tego to znam on w gazecie pracuje…”. Dzięki. Mruknąłem pod nosem, jak nas ochrona szpitala za bramę wyprowadzała.

To siedzimy w autach przed. Na teren szpitala, wjeżdża jeszcze jeden radiowóz. Coś mi się tu nie podoba. Dobrze, że kolegę ściągnąłem, coś tu będą ściemniać chyba. Oczywiście, nie pomyliłem się. Po prawej, sto metrów od nas jest rzadko używana brama wyjazdowa, i tamtędy bez sygnałów wyjeżdżają obydwa radiowozy. Ruszamy za nimi w pościg. Na najbliższym zakręcie, pod światło widzę, w obydwóch sylwetki na tylnym siedzeniu.

Następne skrzyżowanie, to w lewo komenda, w prawo izba wytrzeźwień. Pierwszy radiowóz skręca na komendę, ja przyklejam się do drugiego. Izba niedaleko, po chwili stajemy na parkingu przed nią. Jeden z policjantów wchodzi do środka, z jakimiś papierami, a na tylnym siedzeniu, postać okazuje się wiszącą kurtką. Tak mnie zrobili.

Ale my ich też. Myśleli, że jestem sam. Nie zauważyli Radka. A on podjechał pod samą komendę za drugim patrolem. Po chwili też tam jestem.

I znowu czekamy. Dwóch oficerów wychodzi na papierosa. Tak jakby, na papierosa. Zagadują nas co tu właściwie robimy. Ale jesteśmy poza terenem komendy, i nic nam zrobić nie mogą. Kończą palić i znikają w środku. Przez chwilę zastanawiamy się, czy nie będą jej próbowali jakoś wywieźć, i wtedy w drzwiach ukazuje się z papierosem w ustach, z pijackim uśmiechem nasza zdobycz, mówiąc widząc flesze : „ OOO !!! Zdjęcia…”.

Z auta stojącego obok wyskakuje na nas dwóch gości, i jakaś babka. Rodzina. Do specjalnej szarpaniny nie dochodzi, bo interweniują policjanci. Kończy się na utarczkach słownych. Radek podsumowuje : „ Jak się okaże, że jest trzeźwa, to wykasujemy zdjęcia i po sprawie, a jeśli nie, to trudno, ona jest od pilnowania prawa….”. Przez chwilę nas jeszcze próbują przekonać, widząc, że nic z tego odjeżdżają.

Faktycznie była to pani prokurator, i to jakaś taka ważniejsza. A co do trzeźwości to miała ponad trzy promile, o ile dobrze pamiętam.

Następnego dnia, z Magdą udajemy się do prokuratury. W drzwiach wpada na nas rzecznik prasowy, i z popłochem na twarzy, urywa wszelkie pytania : „ Mam urlop. Dziś i jutro. Komputer kupuję…”, i czmycha.

Bohaterka wczorajszego wieczoru nie chce się oczywiście z nami spotkać, zaszyta w którymś z pokojów. Magda próbuje się czegoś dowiedzieć więcej, a ja przyglądam się grupie studentek prawa. Nie bez przyjemności. I typuję : „ Ta to będzie niezła siekiera, jako prokurator, a ta… nie ta będzie chyba trochę ludzka”.

Magda wraca i kiwa na mnie, że idziemy. Już wiem. Dzionek pod prokuraturą. No to stoję. Na szczęście nie za długo. Dowiedziałem się wtedy, że ta prokuratura ma drugie wyjście. Rzadko używane, ale jest.

Ciągle mi chodzi po głowie pytanie : „ Czy morałem tej historii, jest stwierdzenie, że zobaczyłem ludzką twarz prokuratora??? Że też czasem może nie wytrzymać??? Napięcia????”.


[1] Operacyjni – policjanci po cywilnemu

______________________________________________________________

1 komentarz

  1. naturally like your website but you have to check the spelling on several of your
    posts. Several of them are rife with spelling problems and I in finding it very troublesome to inform the truth however I’ll definitely come back again.


Comments RSS TrackBack Identifier URI

Dodaj komentarz