Pijana budowa


Parking podziemny budują sobie w centrum miasta. No i co z tego? Zapytacie. W stanach też budują, i co z tego? Tylko tam to na ropę mogą trafić, albo złoto. U nas, w tym kraju z którego pan Bóg sobie zażartował, umieszczając nas między Niemcami i Rosją, to oczywiście bombę znaleźli. I to dużą. Nie dziwi, skoro nasi sąsiedzi, urządzali sobie co rusz poligon na polskiej ziemi. No i podążam, nieśpiesznie na miejsce. Zdążę na pewno, saperzy nie lubią się spieszyć.

Na miejscu są już fotoreporterzy,Jerzyk i Zbyszek. Wchodzimy na teren budowy dzierżąc w łapkach legitymacje prasowe.

– Przepraszam, gdzie znajdziemy kierownika budowy? – pytam grzecznie starszego z dwóch ochroniarzy, na których się natknęliśmy…

– Wyp…łebę…dęda…doda…lać – atakuje mnie jego szklane spojrzenie – tue …ueren udłowy ..UEST – usiłuje mnie popchnąć i złapać, i mimo że stoję nieruchomo, zaskoczony jego reakcją, nie trafia. Mało do wykopu nie wpadł. Jak się zatoczył.

Jezusie rozczochrany…..on jest kompletnie pijany. Ten drugi też. Ale stoi nieruchomo bojąc się zrobić jakikolwiek krok. No tak wykopy głębokie są. A za nim chowa się strażnik miejski, z mina co najmniej przerażoną. On też.???? Coś pił??? Zimno jest, może się chciały chłopaki rozgrzać.

Starszemu w końcu udało się mnie chwycić. Nic dziwnego, stoję jak zamurowany, a on tyle się tymi łapami namachał, ze dziwne by było jakby ciągle pudłował. Zaczyna ciągnąć mnie w kierunku płotu, bełkocząc coś cały czas.

– Panie, pan jesteś kompletnie pijany – rzucam mu w twarz zioniejącą alkoholem, i dodaję w kierunku strażnika miejskiego – A pan strażnik nawet nie zareaguje???

Nie zareaguje. Od dłuższej chwili fascynuje się ciemnoburym, zaciągniętym chmurami niebem. Jerzyk i Zbyszek, stojący dotychczas za moimi plecami, wycofują się w kierunku płotu, wąską ścieżką między wykopem, a hałdą ziemi.

Przy wejściu na teren budowy pojawia się policja, i przejmuje nas od ochrony. Sprawdza dokumenty, a mnie jasny szlag trafia, i kieruje do nich dość ostre słowa:

– Komuś chyba się coś tu popierdoliło – mam gdzieś, czy dadzą mi mandat za przeklinanie, czy nie – Co to jest!!!! Pijana w trzy dupy ochrona, a wy nas jak jakichś bandytów traktujecie!!! Zbyszek! Jerzyk! Dzwońcie do dyżurnego… zgłoście ten burdel…

Chłopaki z patrolu wyglądają na zaskoczonych. Wyrywa ich z tego stanu wezwanie z krótkofalówki:

– Czterdzieści jeden, czterdzieści jeden, zgłoście się…

– Czterdzieści jeden zgłaszam się….

– Mamy zgłoszenie o pijanych ochroniarzach na budowie….sprawdzić….

– Przyjąłem…sprawdzam…bez odbioru – kończy najważniejszy z policjantów, posyłając mi bardzo dłuuuugie spojrzenie….

Dają nam spokój. Czekamy co będzie dalej. Mam aparat fuji 7000-cy z podglądem na żywo na ekranie. Wychylam go nad płotem patrząc co porabiają pijani ochroniarze. Miejski strażnik tymczasem zniknął. Tak patrzę w ten ekranik, i nie wierzę. Czy ten gość robi kulkę ze śniegu??? Odruchowo naciskam migawkę. Mam. Ochroniarz rzuca śnieżką w aparat. I to raz za razem. Dobrze, że broni nie ma, bo jeszcze by zaczął strzelać.

Przenosimy się do głównej bramy wjazdowej na budowę. Na teren nie wolno nam wejść. Nagle na Zbyszka rzuca się jakiś siwy brodaty facet, usiłując mu wyrwać aparat. Zaczyna się niezła chryja. Nie zauważył telewizji, i nas z aparatami, widział tylko Zbyszka. Wszyscy to rejestrują z rozkoszą. Facet znika za ogrodzeniem budowy. Powiększam klatkę, i na jego identyfikatorze odczytuję: „ Szef Ochrony Obiektu”. No ładnie. Jaki szef, taka ochrona. Zaatakował poza obiektem, a do tego prawa nie miał.

W międzyczasie, saperzy wywożą bombę. Ale nikt z tzw. mediów już się nią specjalnie nie interesuje. Czekamy jak sępy na radiowóz który ma w każdej chwili podjechać.

Przyglądam się w zamyśleniu budce ochrony. I co widzę? Nasz przyjaciel ochroniarz, pochłania w środku, kanapkę za kanapką, popijając łapczywie kawę. Niewiele mu to pomoże w jego stanie.

Trzysta metrów dzielących budowę od najbliższej komendy policyjne palio pokonuje z włączoną syreną, i piskiem opon. Zwijają ochroniarza, i znowu z piskiem opon, i na sygnale odjeżdżają. Trochę sobie z tego pokpiwamy, ale chłopaki chciały dobrze. Zwłaszcza telewizory są zadowolone. Mają takie, dynamiczne zdjęcia. Akcja. Coś się dzieje.

Biorą mnie i Jerzyka do wywiadu, Zbyszek gdzieś się w międzyczasie zapodział. Opowiadamy, co i jak było, i telewizja się zwija.

– No. To teraz sława nas czeka – Jerzyk żartuje – autografy, wywiady, sława….

– Co ty gadasz – osadzam go w miejscu – to wszystko by było gdybyśmy dodali, że jesteśmy parą gejów. To modne teraz takie. Jak ktoś gdzieś się przyzna, że jest kochającym inaczej, to zaraz go wszędzie zapraszają….

Przerywam, i spoglądam na niego. Oj przesadziłem. Jerzyk jest dość religijny, i nawet z jednej redakcji wyleciał, bo księdzu nie chciał zrobić zdjęcia w kościele….

– Choć podejdziemy pod komendę – staram się zatrzeć ostatnie wrażenie – zobaczymy co tam się dzieje…

Policjanci akurat zabierają ochroniarza na izbę wytrzeźwień. Nie chcą powiedzieć jaki był wynik badania alkomatem. Jeden przyznaje tylko, że powyżej jednego promila. I pociera nos dwoma palcami. Cóż za pokerowa zagrywka. Znaczy miał koło dwóch promili. No ładnie.

Z komendy wyłania się Zbyszek. To tu się schował. Wracamy do swoich redakcji. Są w tym samym kierunku, więc idziemy razem rozmawiając:

– To facet miał pecha – zaczynam – flaszkę zrobili, a tu akurat niefart i bomba. I wszystkie media się zleciały…

– Ale jakby tak nas nie zaatakował to by nic nie było – Jerzyk dodaje – a tak to wszędzie się zobaczy i przeczyta….

– Z drugiej strony, to powinien nam podziękować – Zbyszek jak zawsze coś przewrotnego wymyślił – w końcu życie mu uratowaliśmy…

– …..?????

– Mógł wpaść po pijaku do tego wykopu, i kark sobie skręcić – Zibi kończy – albo połamać się solidnie. A tak to nawet taksówkę do hotelu mu załatwiliśmy…

– Drogi ten hotel – dodaję – i bez luksusów…

– Ciekawe czy postawi flaszkę, z wdzięczności – kończy Jerzyk z nadzieją….

– Na to bym nie liczył…..

____________________________________________________________

Dodaj komentarz

Brak komentarzy.

Comments RSS TrackBack Identifier URI

Dodaj komentarz